Numer 1/2016
Kup terazJest rok 1992: Frachtowiec „Tokio Express“, który pływa pod grecką banderą, ma przetransportować plastikowe zabawki z Hongkongu do Tacoma na wschodnim wybrzeżu USA. Zasadniczo nic nadzwyczajnego, zapowiada się po prostu rutynowy rejs. Jednakże tym razem sprawy przybierają zupełnie niespodziewany obrót: Gdzieś pośrodku Pacyfiku, a dokładniej mówiąc centralnej jego części, gwałtowny sztorm doprowadza statek do tak silnego rozkołysania, że kilka kontenerów wypada za burtę. Jaka jest ich zawartość? Kąpielowe zabawki – żółte kaczuszki, niebieskie żółwiki, zielone żabki i czerwone bobry, w sumie 29.000 sztuk. Zaraz potem dochodzi do tego, do czego dojść musiało: Kontenery się otwierają, ich kolorowy ładunek wpada do wód oceanu, a morskie prądy zaczynają go roznosić po świecie.
W roku 2000, osiem lat po „zrzucie”, pojedyncze egzemplarze tej armady kąpielowych zwierzaków są widywane w wodach północnego Atlantyku i pojawiają się na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, w rejonie Maine oraz Massachusetts. Wyjaśnienie, jakie później znajdują na to badacze morza, brzmi następująco: Około 10.000 plastikowych zwierzaków zdryfowało z miejsca „zrzutu” na środkowym Pacyfiku w kierunku północnym i przez Morze Beringa powędrowało w stronę Alaski. Niektóre z nich przymarzły, inne osiadły gdzieś na mieliźnie, ale reszta została poniesiona przez prądy płynące wokół Grenlandii i posłana w kierunku południowym, do Oceanu Atlantyckiego.
Badacze klimatu i mórz dość szybko nadali tym wyrzucanych przez morze zabawkom przydomek „friendly floatees“. Z coraz większym zainteresowaniem zaczęli też oni przyglądać się miejscom, w których przedmioty te są odnajdywane. Okazało się bowiem, że na tej podstawie daje się dokumentować przebieg morskich prądów. Tą kwestią zajęli się między innymi badacze z Center of Oceanography z angielskiego Southhampton. Wprawdzie zabawki w większości mocno blakły od słońca, jednakże nadrukowana na nich nazwa producenta „First Years Inc.“ pozostawała widoczna i pozwalała na pewną identyfikację. I tak np. jedna wyblakła żabka dotarła w roku 2003 na Hebrydy leżące u północno-zachodnich wybrzeży Szkocji, a jedna z kaczuszek została w roku 2007 odnaleziona w okolicach Devon na południu Anglii, 27.000 km od miejsca „zrzutu”. Obie te zabawki należały do tych 10.000, które zdryfowały w kierunku Alaski.
Pozostałe plastikowe zwierzątka w liczbie 19.000 zostały poniesione przez morskie prądy z miejsca „zrzutu” do wód południowego Pacyfiku. Niektóre z nich dotarły do Chile na południu Ameryki Południowej, inne do Australii i Indonezji. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez oceanografa Curtisa Ebbesmeyera wiele z zabawek zostało przejętych przez pacyficzny prąd pierścieniowy, który do wykonania pełnego obrotu potrzebuje od dwóch do trzech lat. Każdy z plastikowych zwierzaków, który dziś, po ponad dwudziestu latach, zamiast spokojnie pluskać się w kąpielowej wanience jakiegoś bobasa, nadal kontynuuje swoją podróż po oceanach, targany przez morskie prądy musi codziennie zmagać się z nieprzyjaznymi falami. Eksperci twierdzą, że plastik…
W numerze:
- Wędkarskie opowieści
- Magazyn
- Rzadkie i egzotyczne zwierzęta
- Ruch wody
- Przepływ w akwarium – niezwykłe koncepcje rozwiązań technicznych
- O ewolucji inaczej: od zanurzeniowego wirnika do przyczepnego silnika
- Ruch wody w akwarium morskim
- Zawiaśnik
- Kolorowy urlop – Filipiny
- To, co najlepsze z dwóch światów: morskie akwarium z makroglonami – część 2
- Magnez w morskim akwarium
- Radość z ponownego spotkania
- Mniej znaczy więcej
- Wirki pasożytujące na koralach twardych
- Nowości rynkowe
- Akwarystyka morska w Twojej okolicy
- Babka wardii i babka krabooka